patent żeglarski

Miłość pod żaglami i patent żeglarski

Mój wujek był pasjonatem żeglarstwa i chciał przekazywać swój zapał do żeglugi młodszym pokoleniom, wpadł więc na pomysł, żeby prowadzić obozy żeglarskie. Zajął się wyrobieniem odpowiednich uprawnień i przygotowaniem terenu, poszukał sponsorów i firm, które objęłyby go swoim patronatem.

Patent żeglarski był dla mnie ważny

patent żeglarskiMiał uprawnienia, żeby przeprowadzić kurs żeglarski, wszystko było gotowe. Byłam jedną z pierwszych uczestniczek obozu mojego wujka. Chciałam koniecznie uzyskać patent żeglarski, choć nie byłam jeszcze specjalistką w tej dziedzinie. Byłam dość wycofaną dziewczyną i nawiązywanie kontaktów z rówieśnikami nie przychodziło mi łatwo, jednak poznałam na obozie wielu fajnych ludzi, przy których nie czułam się skrępowana. Zwłaszcza jeden ze starszych chłopaków lubił dotrzymywać mi towarzystwa, zawsze mieliśmy o czym rozmawiać, a nasze poczucie humoru było podobne. Maciej bardzo chciał zdobyć patent sternika motorowodnego i kibicowałam mu z całego serca. Nasza relacja rozwijała się bardzo płynnie, ale stosunkowo szybko. Niestety, pochodziliśmy z różnych miast i nie mogliśmy się często widywać po zakończeniu obozu. Podtrzymywaliśmy kontakt dzięki telefonom, paczkom i komunikatorom internetowym, udawało nam się nawet czasem spotkać. Wszystko zmieniło się, kiedy poszłam na studia – celowo wybrałam uczelnię w mieście, w którym znajdował się dom mojego chłopaka.

Wreszcie mogliśmy spędzać ze sobą czas codziennie, ani się obejrzałam, a zostałam magistrem i mężatką. Nasz miesiąc miodowy spędziliśmy jakżeby inaczej, pod żaglami.